NA SKRÓTY
Piotr Peszko
+48 605 570 195
ppeszko@gmail.com

Dlaczego praca z domu nie jest najlepszym rozwiązaniem i trzeba się jej nauczyć

Dlaczego praca z domu nie jest najlepszym rozwiązaniem i trzeba się jej nauczyć

19 listopada 2016

Budzik standardowo zadzwonił o 6:30, bo przecież wstajesz do pracy, ale na szczęście możesz włączyć drzemkę, bo nie ma najmniejszego sensu wstawać tak wcześnie, przecież nie musisz brać prysznica, pracować, prasować, ani się ubierać, przecież pracujesz z domu.

Organizm wytrenowany w nieświadomym drzemkowaniu telefonu pozwala Ci więc pospać do 9:00, kiedy to w lekkiej panice zrywasz się z łóżka, z lekkim bólem głowy, ale spoko, spoko. Nie ma się gdzie spieszysz, przecież pracujesz z domu.

Wstajesz więc po swojego służbowego laptopa, łączysz się z WiFi sąsiada (w Krakowie tak się robi w ramach oszczędności), logujesz się do VPN-a i… włączasz telewizor, może akurat stało się coś ciekawego. Nie ma co przesadzać, na openspejsie też przecież zawsze jest szum. Po za tym możesz sobie pozwolić na trochę luksusu, przecież pracujesz z domu.

Nie wiadomo w jaki sposób i jakim magicznym trafem wskazówka na zegarku wędruje w kierunku 11-stki i zaczynasz odczuwać głód. Niestety zakładowy pan od kanapek nie zawita do mieszkania, więc wypada znaleźć coś w lodówce. Tam głównie rzeczy pleśniowe, lub pleśnią pokryte więc zadowolić się trzeba zeschniętą kromką z masłem orzechowym i rozpuszczalną bez mleka, ale co tam taka niedogodność, przecież pracujesz z domu.

PREZENTACJERobię

Właśnie nad tym pracuję

Jakieś pół godziny później odzywa się telefon. Zrywasz się na równe nogi, żeby szybko udzielić najlepszej z możliwich odpowiedzi: Właśnie nad tym pracuję. Okazuje się, że to konkubent, współżyciowy mieszkaniec, albo inna przywra, która wie, że masz sporo wolnego czasu i postanawia Ci go zapełnić, praniem, wieszaniem, suszeniem, odbieraniem, przywożeniem, pójściem, obraniem, nastawieniem, zapytaniem, zadzwonieniem, wypełnieniem, zaproszeniem, odwiezieniem, napełnieniem, opróżnieniem i w ostateczności zapamiętaniem i spisaniem, przecież pracujesz z domu.

Mając alternatywę w postaci pracy i konkretne wyjaśnienie, że będąc w pracy wszystko to i tak by się nie stało siadasz do pracy. Następuje więc sprawdzenie maili i oznaczenie ich jako ważne, czyli takie mogące zaczekać do jutra. A tu nagle wskazówka koło 14-stki, ale stołówki zakładowej tutaj nie ma, dla jednej osoby też mało kto będzie miał ochotę coś przywieźć, suchy chleb się skończył, w lodówce to samo co wcześniej, więc wypadałoby wyjść, ale jakoś tak nie wypada, przecież pracujesz z domu.

Moty… co?

Hiperzmotywowany alternatywnymi zadaniami, własnym głodem i tym, że już niewiele do zrobienia zostało bierzesz się za jakąś najprostszą pracę, którą da się zrobić w 2 godziny, bo przecież, w biurze zawsze marnuje się trochę czasu na to, żeby z kimś pogadać wypełniasz, tworzysz, komentujesz, akceptujesz, odrzucasz, klikasz i modlisz się, żeby wskazówka na zegarze poruszała się z tą samą prędkością co kiedyś. Niestety ona jakby uparcie w drugą stronę. Pewnie robi to specjalnie, przecież pracujesz z domu.

I wtedy dzieje się to, co stać się musiało. Dzwoni szef, albo szef szefa, który akurat przypadkiem spotkał się z Twoim klientem i natychmiast musi powiedzieć Ci coś niesamowicie ważnego i dzwoni do Ciebie za pomocą jakiegoś najnowszego oprogramowania, które średnio działa w ogóle, a przez WiFi sąsiada sparowane z cudownym wynalazkiem (VPN) w ratującym racjonalność egzystencji działu IT działa jeszcze gorzej. Za to wyposażone jest w niewyłączalny obraz video.

WEBINARYRobię

Gra o tron

Szybko więc zaklejasz kamerę gumą do żucia, która stała się substytutem pasty do zębów (przecież pracujesz z domu) i z wspaniałym uśmiechem witasz szefa w panice szukając ubrania, bo rzeczony oczywiście dopytuje o brak video, szarpiące audio i jakieś dziwne echo w tle, kiedy Ty akurat się czeszesz, przecież pracujesz z domu.

Tym sposobem docierasz zestresowany, niedomyty, niedoczesany, głodny i z poczuciem niespełnienia do godziny 17-stej, kiedy to w pośpiechu ścielisz łóżko, w którm zjadłeś suchy chleb, koniecznie obracając kołdrę na stronę, która nie prezentuje plamy z rozpuszczalnej, zbierasz opierdziel za nie załatwienie hiperwielkiej listy rzeczy od współżyciowego mieszkańca, ale awanturujesz się mocno, bo przecież pracujesz z domu.

""
1
Previous
Next
o-autorze
Piotr PESZKO

Urodziłem się w małym mieście na Podkarpaciu, tam po raz pierwszy zmuszono mnie tego, żeby zdobyć formalne wykształcenie, chociaż wolałem social learning, zbieranie puszek po napojach i przesiadywanie godzinami przed komputerem w poszukiwaniu szybszej metody na wczytanie gry z kasety do swojego Commodore 64.