Kryzys szkoły – Co możemy zrobić dla uczniów, nauczycieli i rodziców?
Zdrowe psychicznie dziecko z pewnością nie zagwarantuje nam świętego spokoju. To chyba najważniejsze zdanie jakie napisał Juuls na łamach swojej 164 stronicowej książki, która mówi o kryzysie szkoły jako instytucji, ale też o tym, że jako nauczyciele i rodzice nie wykonujemy właściwie swoich obowiązków – nie jesteśmy profesjonalistami. Części o rodzicach nie czytało mi się łatwo, bo zauważyłem, że dobrze byłoby sporo rzeczy zmienić, ale zanim doszedłem do końca wiedziałem już, że chcę je zmienić.
Jako rodzic stoję właśnie w momencie, kiedy moje dziecko ma spotkać się ze szkołą po raz pierwszy. Oczywiście widziało ją już z daleka, ale po raz pierwszy ma we wrześniu wejść do niej, a przecież…
Dzisiejsza szkoła do złudzenia przypomina fabrykę pionierskich czasów industrializacji. Mówiono wtedy, że trzeba pracować, a nie myśleć. Pytanie tylko, czy nasze społeczeństwo rzeczywiście potrzebuje dzieci, które funkcjonują jak posłuszni robotnicy i robią wszystko co szef karze?
Na moje szczęście (do tego wniosku też doszedłem po przeczytaniu) moja córka zachowuje się jak kompletne przeciwieństwo posłusznego robotnika i robi dokładnie to na co sama się zgodzi, albo to na co akurat ma ochotę.
Szkoła
Pewnie jak większość rodziców boję się szkoły. Głównie dlatego, że pamiętam własną i trochę dlatego, że poddaję się medialnej nagonce (Ty nie?), ale też trochę dlatego, że bardzo staram się, żeby
…to, co dzieje się w rodzinach, jest dużo bardziej twórcze, niż to, co dzieje się w szkołach. Szkoły często ułatwiają sobie życie, zrzucając całą winę za swoje niepowodzenie na dzieci, ewentualnie ich rodziców.
Uwielbiam spędzać czas z dzieckiem, uwielbiamy razem podróżować i próbować nowych rzeczy, a z racji tego, że najlepiej w życiu wychodzi mi właśnie próbowanie nowych rzeczy, odwiedzanie nowych miejsc i uczenie się czegoś, czego jeszcze nie próbowałem obawiam się ciągle, bo…
Badacze zajmujący się szkołą doszli do wniosku, że jest ona znakomitą instytucją dla mniej więcej 15% uczniów.
I nawet jeśli moje dziecko jest w tych szczęśliwych 15% – w co nie wierzę – to obawiam się o to, że (wracając do pierszego cytatu w tej części) nie będzie porównania pomiędzy naszą wspólną nauką, a tym co będzie działo się w murach szkoły, bo…
Szkoła powinna być miejscem profesjonalnie wykonywanej pracy, a obecnie jest to raczej instytucja biurokratyczna i, jak każda instytucja biurokratyczna, lubi przyjmować postawę obronną.
A ta postawa odbija się oczywiście na dzieciach, bo lądują w trójkącie bermudzkim, w którym kolejnym filarem są:
Nauczyciele
Lubię ich i nie lubię. Niektórych bardzo szanuję, podziwiam i zazdroszczę im tego co robią, innych ignoruję, bo wyzbyłem się złości wobec ludzi, którzy swoje własne frustracje przelewają na innych. Boję się jednak tego, że frustracje wynikające z funkcjonowana w biurokratycznej maszynie powodują to, że:
(Nauczyciele) traktują konflikty jako walkę o władzę z uczniem, którą za wszelką cenę trzeba wygrać. (…) Nie ma być może równie szkodliwego zjawiska jak użytek – a raczej nadużycie – władzy dorosłych do opisywania i definiowania dziecka.
Ponieważ jestem przyzwyczajony do funkcjonowania w społecznościach – zawodowej i rodzinnej – w których konflikty się rozwiązuje w kreatywny sposób, w którym nie obwinia się nikogo, ale stara wyjaśnić i dojść do kompromisu, boję się tego, że będę tym złym, nadgorliwym i nadaktywnym rodzicem, który przez to, że funkcjonuje w dobrze zorganizowanych społecznościach i na codzień realizuje założenia sztuki przywództwa będzie tego samego oczekiwał od kadry pedagogicznej, a ona…
W szkole nie tylko dyrektor gra rolę przywódczą, ale także nauczyciele w klasach czy w konfrontacji z rodzicami. Rzadko są do tego przygotowani. Wyobraźmy sobie, że w korporacjach najważniejsze stanowiska kierownicze zajęliby ludzie bez przygotowania menedżerskiego. Uznano by to za skandal. Ale w obszarze edukacji, nie wiedzieć czemu, nikt nie widzi w tym nic złego.
I niestety wszyscy zgadzają się na taki stan rzeczy, bo chcą mieć święty spokój, a nauczycielskie
… myślenie opiera się na starym triku podwójnych standardów. Kiedy relacje z dziećmi i młodzieżą są dobre, to nauczyciele, opiekunowie i pedagodzy ogłaszają sukces, przypisując sobie całą zasługę. Ale kiedy są złe, wina spada na młodych. Za moich czasów było tak sami, tylko wtedy dzieciaki nie mogły nic przeciwko temu zrobić. Dzisiejsza młodzież słusznie się z tego powodu buntuje.
Tego, akurat jestem pewny, bo przecież już wiem, że dziecko nie jest posłusznym robotnikiem i powstaje tu pytanie, co robimy źle jako..
Rodzice
Okazuje się, że całkiem sporo. Po pierwsze kłamiemy. Oszukujemy własne dzieci starając się je na siłę wtłoczyć w system oświatowy i…
Wszystko, co mamy im (dzieciom) do powiedzenia na temat szkoły, to jak ważne jest w życiu dobre wykształcenie – i że bez niego nie mamy szansy na sukces. Tylko że to akurat jest jednym wielkim kłamstwem – i powinniśmy się wstydzić, że opowiadamy im takie banialuki. (a tymczasem) zadanie rodziców polega na byciu ze swoim dzieckiem i lojalności wobec niego.
Jeśli już to zrobimy i uderzymy się jako rodzice w piersi po raz pierwszy powinniśmy myśleć o tym, czy czasami nie robimy własym dzieciom krzywdy w jeszcze inny bardziej wyrafinowany sposób, a mianowicie przez to, że uważamy, że są one przedłużeniem nas samych, a nie odrębnymi bytami, a przecież…
Rodzice powinni postawić sobie zasadnicze pytanie: co robię rzeczywiście dla mojego dziecka, a co dla swojego image’u albo dla wyobrażenie, jakie mam o sobie? Większość rodziców, których znam, w osiemdziesięciu procentach działa we własnym interesie, a tylko w dwudziestu w interesie dziecka. Nie chcę tego potępiać, ale byłoby lepiej, gdyby te proporcje były wyrównane.
Wtedy powiemy: Mea Culpa po raz kolejny. Ale przecież dziecko nas denerwuje, nie jest posłuszne, nie słucha, nie zachowuje się tak jak tego oczekujemy i tutaj powstaje trzecie pytanie
Czy chcę mieć dziecko posłuszne czy zdrowe psychicznie? Obu tych rzeczy nie można mieć naraz. To pytanie oznacza także: Czy jesteśmy gotowi stawić czoło nieskończonym dyskusjom i sporom z dzieckiem – dzięki któym być może lepiej rozwiniemy się jako ludzie – czy też wolimy po prostu mieć święty spokój? Zdrowe psychicznie dziecko z pewnością nie zagwarantuje nam świętego spokoju.
I to by było na tyle
Nie chcę komentować ani podsumowywać, bo nie ma to sensu. Jesper wykonał kawał dobrej roboty dzieląc się z nami swoim doświadczeniem i obserwacjami zdobytymi w pracy psychologa. Pozostaje mi zachęcić Cię do kupienia tej książki. Jeśli myślisz właśnie o prezencie dla nauczyciela odpuść sobie kwiatki i kup Kryzys Szkoły. Myślę, że jeśli przeczyta ją i weźmie z niej coś dla siebie to wróci i Ci podziękuje, a jeśli się obrazi to znaczy, że jest osłem.
Urodziłem się w małym mieście na Podkarpaciu, tam po raz pierwszy zmuszono mnie tego, żeby zdobyć formalne wykształcenie, chociaż wolałem social learning, zbieranie puszek po napojach i przesiadywanie godzinami przed komputerem w poszukiwaniu szybszej metody na wczytanie gry z kasety do swojego Commodore 64.