NA SKRÓTY
Piotr Peszko
+48 605 570 195
ppeszko@gmail.com

Szkolenia a EFS, czyli jak koło zamachowe zabiło woźnicę

Szkolenia a EFS, czyli jak koło zamachowe zabiło woźnicę

18 kwietnia 2012

Pamiętam jak w maju 2004 roku witałem ze znajomymi Unię Europejską pijąc piwo pod PGR-owskim sklepem w podrzeszowskiej Kamionce. Nic nie mówiło mi wtedy, że będę zajmował się e-learniniem i szkoleniami, ale wstąpienie do UE i związane z tym finansowanie sprawiło, że zacząłem się zajmować e-learningiem. Na początku na Politechnice Rzeszowskiej, gdzie nauczyłem się chyba najwięcej, a później w firmie realizującej projektu ZPORR i EFS. Wygląda na to, że wypada mi te wszystkie EFS-y i inne wygibasy finansowe chwalić, no ale chyba jednak tak nie będzie, bo mamy 2012 rok elearningu na polibudzie dalej nie ma, firma w której pracowałem nie istnieje, a jej właściciele, z tego co wiem, ciągle „rozliczani” są z prowadzenia projektów.

EFS = End of Financial Support 

Bardzo metodycznie i dokładnie sytuację polskiego rynku szkoleniowego opisuje raport HRP, który w całości poświęcony jest temu problemowi. Niestety nie czuję się na siłach, aby analizować ten raport w całej rozciągłości rynku szkoleniowego i wszelkich aspektów stosowania metod rozwojowych przez różne firmy, ale kilka aspektów wydaje mi się bardzo interesujących. Zwłaszcza ten, o którym wspomina Małorzata Czernecka:

Coraz  bliższa  perspektywa  wyczerpania środków z Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki, jak i nadchodzące spowolnienie gospodarcze, mogą przynieść trudny okres dla
wielu organizacji działających na polskim rynku.

KALENDARZSzkoleń

Nawet Stoperan nie pomoże 

Nie czytając tego, czy innych (np. przygotowanych przez PWC) raportów bardzo łatwo jest stwierdzić, że rozbuchana branża różnego rodzaju szkoleń będzie miała problemy i to ogromne w momencie zakończenia się finansowania. Pociągnie to za sobą lawinę niezatrudnionych trenerów, koordynatorów projektów, specjalistów od wypełniania wniosków o płatność, specjalistów do spraw promocji, koordynatorów i ich zastępców. Wiele firm zapewne zniknie, jeszcze inne znacznie ograniczą ilość zatrudnionych osób, a konkurencja i wydatki na reklamę się zwiększą.

Myślę, że największą sraczkę będą mieli jednak trenerzy, którzy skupili się na wszechobsłudze projektów unijnych kształcąc głównie z umiejętności miękkich, podstawowej obsługi komputera, podstaw języków obcych i „biznesu”. Czeka ich niewątpliwie konieczność przekwalifikowania się z kształcenia bezrobotnych, 45+, 60+, młodzieży z rejonów wiejskich, miejskich i wszelakich innych kategorii, na B2B, bo przecież pracownicy firm ciągle potrzebują szkoleń.


Jak pokazują badania z raportu właściciele form szkoleniowych są świadomi tego, że niestety manna się skończyła i trzeba będzie zacząć trochę ciężej pracować na chleb. Niestety w relacjach B2B nie da się już wciskać ciemnoty, realizować pół-kolonii wyjazdowych, oszukiwać, mataczyć i naciągać. Chociaż nie… da się, ale raz, jak w dowcipie o saperze.

Jednocześnie fenomenalne jest przekonanie, że firmy szkoleniowe nie będą miały problemów na rynku. Wydaje mi się, że będzie wręcz przeciwnie. Dlaczego? Otóż wiele z nich zapomniało o swoich dawnych klientach i partnerach biznesowych, zapomniało o wychowywaniu nowych pokoleń, a także, co jest najgorsze, zaniedbało B2C i właściwe budowanie wizerunku.

Oczywiście wszyscy szukają nowych rozwiązań, ale niestety stąpają po wypalonej ziemi. Niestety w tak zwanym międzyczasie, kiedy polskie firmy topiły się w pieniądzach z Unii wyrosła im na plecach zagraniczna konkurencja, która powoli, metodycznie i stosując swoje sprawdzone metody zagarnęła zaniedbaną część rynku.

WEBINARYRobię

eLearning jak marihunaen – po co to komu?

Niestety nowych klientów jest niewielu, bo budżety szkoleniowe firm to pierwsza skarbonka w czasie kryzysu, a indywidualni chcą szkoleń za darmo. Biznes oparł się też na sprawdzonych, zagranicznych markach szkoleniowych i ich nowoczesnej ofercie, a nasze, cóż muszą coś wymyślić. Szczerze mówiąc nie stawiałbym też na szkoleniowe fajerwerki (np. elearning – 27,9%), bo nieudolnie realizowane szkolenia EFS-owe i propaganda pseudo-biznesowych „ekspertów” MLM zrobiła swoje i jak wspomnina Marek Hyla:

Chwilę zadumy wywołało u mnie porównanie planowanej podaży mechanizmów e-learningowych w erze post-EFSowej (27,9% firm szkoleniowych widzi tu dla siebie szansę) z szacowanym popytem na tę formę rozwojową (29,4% respondentów wskazuje tę formę jako wartościową dla rynku). Moim zdaniem świadczy to o sporej rezerwie, jaką firmy szkoleniowe wciąż mają wobec stosowania nowoczesnych form szkoleniowych. Widać ją wyraźnie szczególnie w odniesieniu do badań i analiz rynków rozwiniętych (USA, Wielka Brytania), gdzie już tylko niecałe 50% szkoleń realizowanych jest za pośrednictwem tzw. form tradycyjnych. Uważam tę rezerwę jako istotną słabość rynku polskiego w adaptowaniu nowych form rozwojowych. Słabość tym większą, iż lokowaną po stronie podaży usług, a nie popytu na nie…

Dla mnie jeszcze bardziej zadziwiające jest to, że przez 7 lat finansowania nie powstał ANI JEDEN portal szkoleniowy, który oferowałby kompleksową ofertę szkoleniową. Nikt nie wysilił się na stworzenie środowiska edukacyjnego podobnego do Rosetta Stone, nie mamy polskiego odpowiednika Lynda.com (z całym szacunkiem dla eduweb i mepi skala jednak nie ta). Przerażające jest też to, że przez 7 lat nikt nie był w stanie stworzyć miejsca agregującego mikroszkolenia, albo udostępniającego za małe pieniądze kursy online. Niestety twór w postaci ekademia.pl jest żenadą. Jak to się stało, że z tylu pomysłów i wielkich słów nic n
ie zostało. Nawet jedno proste i ogólnodostępne narzędzie do robienia szkoleń, albo chociażby do konwersji plików powerpointa. Ale po co to komu…

PREZENTACJERobię

Więc wszystko jest jasne

Zrobiło mi się jakoś smutno, więc kończę. Na szczęście EFS nie zniszczył polskiej branży szkoleniowej. EFS napromieniował młodą, polską branżę szkoleniową blaskiem łatwych pieniędzy i wsadził na 7 lat do ciepłego i przyjemnego rezerwatu. Niestety powstał w nim zmutowany twór, który nie ma szans na przeżycie w realnym świecie biznesowym. Dziwny organizm, który gdyby zmaterializował się w formie zwierzęcej musiałby być niesamowicie gruby i śmierdzący, bo pochłania ogromne ilości kalorii, zostawia za sobą spaloną ziemię i rozpuszczonych klientów, a to co z siebie wydala bardzo rzadko można nazwać perłą. Za niedługo skończy się jednak darmowe żarcie i niektóre części będą musiały odpaść, albo sam potworek sobie je odgryzie żeby znowu móc zacząć polować i zdobywać żywność poza rezerwatem.

""
1
Previous
Next
o-autorze
Piotr PESZKO

Urodziłem się w małym mieście na Podkarpaciu, tam po raz pierwszy zmuszono mnie tego, żeby zdobyć formalne wykształcenie, chociaż wolałem social learning, zbieranie puszek po napojach i przesiadywanie godzinami przed komputerem w poszukiwaniu szybszej metody na wczytanie gry z kasety do swojego Commodore 64.