NA SKRÓTY
Piotr Peszko
+48 605 570 195
ppeszko@gmail.com

Jak występować przed kamerą, czyli co zrobić kiedy prezentacja jest nagrywana?

Jak występować przed kamerą, czyli co zrobić kiedy prezentacja jest nagrywana?

25 października 2011

Każdy z nas czasem występuje publicznie. Coraz częściej występom tym towarzyszy udział kamer. Bez względu na to czy realizatorzy nagrywają wystąpienie czy realizują transmisję na żywo, możemy być zaskoczeni samym faktem ich obecności. Co więc zrobić, jeśli organizator nie powiadomił nas o tym, że wystąpimy przed kamerą?

Pomijam kwestie elegancji i dobrych manier. Jeśli nasze wystąpienie będzie nagrywane lub transmitowane powinniśmy być o tym poinformowani wcześniej. Również o zakresie wykorzystania materiałów, które w ten sposób powstaną. To, że zgodziliśmy się na występ na żywo nie oznacza, że chcemy później oglądać siebie na YouTube przez lata. Oczywiście powinna to również uwzględniać umowa lub chociaż korespondencja między nami a organizatorem. Uznajmy jednak, że zostaliśmy postawieni przed faktem dokonanym. Co możemy zrobić?

Opcja pierwsza: Rezygnacja 
Nikomu nie polecam, ale pamiętajmy, że w takim wypadku mamy prawo zażądać usunięcia kamer, a jeśli nie zostanie to uwzględnione – nie wystąpić w ogóle. Nic nam z tego tytułu nie grozi, bo to na organizatorze spoczywa zadbanie o prawne aspekty naszej umowy. Pomijam fakt, że bez naszej zgody i tak nie będzie mógł on wykorzystać nagrania.

Nie polecam tej metody, bo ucieczka nigdy nie jest dobra, a obrażanie się nie sprawi, że nasz wizerunek zyska na profesjonalizmie – wręcz przeciwnie. Każde wystąpienie promuje nas, nasze idee czy organizację. Nie ma w zasadzie powodu do rezygnacji z szansy jaką daje spotkanie z szerszą widownią. No i lepiej nie mieć opinii dezertera.

Opcja druga: Ignorancja
Godzimy się na udział kamer i realizujemy nasze wystąpienie tak jak zaplanowaliśmy. Trudno, jakoś musimy dotrwać do końca. Przygotowaliśmy się przecież do prelekcji. Ignorancja nigdy się nie sprawdza chyba, że pełnicie władzę absolutną w jakimś państwie, ale na przykładzie Ludwika XVI widać, że i tak nie zawsze. To trochę tak jakby tworzyć filmy kręcąc spektakle w teatrze. To dwa różne środki przekazu i nie łączą się ze sobą w tak prosty sposób. Nawet Teatr Telewizji (który ostatnio wrócił do łask) jest przecież osobną formą mającą więcej wspólnego z telewizją, niż z teatrem. Nauka z tego płynie taka, że występ na scenie i występ przed kamerą to nie to samo.

Opcja trzecia: Show must go on! 
Trzecia, najlepsza droga i jednocześnie właściwa treść tego tekstu. Skoro zgadzacie się ze mną, że warto podjąć wyzwanie i sprawdzić się na najwyższym poziomie, to zapraszam do skróconego kursu wystąpień przed kamerą.

Najpierw ustalmy z jaką sytuacją mamy (zazwyczaj) do czynienia. Mamy więc określonych rozmiarów salę z kilkudziesięcio- lub kilkusetosobowym audytorium. Wyposażeni jesteśmy zazwyczaj w prezentację wykonaną w programie Power Point, Keynote lub podobnym. Sala wyposażona jest w projektor multimedialny, a my mamy mikrofon i pilot do zmiany slajdów, oraz kilka, kilkanaście metrów kwadratowych do swobodnego poruszania się. Oczywiście przedstawiony tu opis jest pewnym uśrednieniem, ale uznajmy je za dobre środowisko do eksperymentów.

Przede wszystkim warto poznać osobę odpowiedzialną za realizację nagrania czy transmisji. Zazwyczaj przed samym wystąpieniem my staramy się skupić na nim, a realizatorzy próbują rozwiązać niespodziewane problemy, które zawsze się pojawiają, ale skoro mamy być filmowani – warto dowiedzieć się w jaki sposób będzie to realizowane. Da nam pełen pakiet informacji, które pozwolą nam wystąpić przed kamerą w jak najlepszym stylu.

Jak zostać Tomaszem Lisem w kwadrans ?
Pierwsza sprawa to lokalizacja kamer i ich planów. Musimy wiedzieć w jaki sposób kamery będą rozmieszczone i jak będą kadrowały osobę występującą. Najczęściej jedna kamera pokazuje plan ogólny (gdzie widać występującą osobę ze względnie dużej odległości), druga – plan amerykański (od kolan) czy półzbliżenie (od pasa). Takie zróżnicowanie planów pozwala urozmaicić nagranie i bardzo ułatwia montaż. Często jest też trzecia kamera (może pokazywać publiczność, jakieś detale lub filmować ekran z prezentacją, o zgrozo!). Dowiedzmy się więc która kamera odpowiada za jaki plan, abyśmy podczas wystąpienia mogli utrzymywać kontakt wzrokowy nie tylko z uczestnikami na sali, ale również z widzami. W profesjonalnym studio kamery zazwyczaj posiadają lampki (aby prezenter wiedział, która kamera go „bierze” ;-)) i w zasięgu wzroku znajdują się monitory podglądowe, które pozwalają szybko zorientować się co aktualnie ogląda widz. Podczas realizacji nagrania w warunkach pozastudyjnych raczej nie mamy na to szans. Ważne więc, aby dobrze odnaleźć się w otoczeniu kamer.

Z tego biorą się kolejne zależności. Dobry operator powinien poinstruować nas w jakim zakresie powinniśmy się poruszać. Nie w każdym miejscu i nie na każdym tle kamera pokaże nas w atrakcyjny sposób. Do tego operatorzy nie lubią dwóch zjawisk:

  • Gdy za bardzo się ruszamy – zapewne Wy również lubicie sobie pochodzić podczas wystąpienia. To naturalne, ale od operatora kamery wymaga zwinności, przewidywania przyszłości i refleksu. Przy kilkugodzinnej konferencji mało który filmowiec będzie w pełni skupiony.
  • Gdy stajemy na tle prezentacji – w takim wypadku projektor często wyświetla na naszej twarzy slajdy, co w obrazie wideo będzie wyglądało mało atrakcyjnie. Oczywiście nigdy nie powinniśmy zasłaniać ekranu, ale czasem zdarza się tak, że inaczej się nie da, jeśli nie przygotujemy się wcześniej.

Pomijam już to, że zdecydowana większość hoteli czy ośrodków konferencyjnych w zupełności nie dba o oświetlenie osoby występującej. Ogólnie można zmieniać światła na kilka różnych sposobów, stosować preselekcje (hitem są miejsca, gdzie zamiast poczciwego włącznika na ścianie można znaleźć iPoda), ale doświetlenie prelegenta nie jest w zasięgu naszych możliwości, bo po prostu nikt o tym nie myśli. Miejsce prelegenta bywa oświetlone dokładnie tak samo jak cała reszta pomieszczenia, a często nawet gorzej, aby poprawić widoczność prezentacji, gdy używa się gorszej klasy projektorów.

Chodzenie po sali podczas prelekcji może więc sprawić, że będziemy stawać w różnym oświetleniu. Jest więc ważne, aby unikać ostrych snopów światła lub cieni – na tyle na ile jest to możliwe, gdy jesteśmy skupieni na wystąpieniu. Generalna zasada: oko kamery widzi więcej, więc drobne różnice światła wychwyci na pewno.

Kolejna sprawa to realizacja dźwięku. Czasem realizatorzy podpinają się pod sumę miksera wykorzystywanego do nagłośnienia sali. Jest to wygodne rozwiązanie dla prelegenta, ale pamiętać trzeba, aby nie traktować mikrofonu jako zbędnego dodatku. Spotkałem się kilkukrotnie z przypadkiem, gdy prelegent był na tyle dobrze słyszalny, że w trakcie wystąpienia zapominał o mikrofonie. Ludzie zebrani na miejscu słyszeli go świetnie, widzowie oglądający nagranie – nie. Przy tym jest to sytuacja o tyle trudna, że realizator nagrania nie przerwie takiego wystąpienia w trakcie, aby zwrócić prelegentowi uwagę na to jak ma pracować z mikrofonem.

Jeśli zaś zostaniemy przypięci do mikrofonu krawatowego, zwanego mikroportem, upewnijmy się, że mikrofon, przewód i nadajnik do którego przewód prowadzi są optymalnie do nas przymocowane. Najważniejsze, żeby mikrofon nie ocierał się o części garderoby, przewód nie ciągnął się (bo możemy przypadkowym ruchem ręki odpiąć mikrofon), a nadajnik był wygonie osadzony w kieszeni czy przypięty do paska spodni. Realizator nie zna naszego wystąpienia i najprawdopodobniej w ogóle nigdy wcześniej nas nie widział, więc nie wie nic o stylu naszej prelekcji. Jeśli więc planujemy w środku wystąpienia ściągnąć marynarkę, nie przypinajmy do niej mikrofonu. Jeśli wiemy, że mocno gestykulujemy prawą rękią, mikrofon przypnijmy do lewej klapy marynarki. I tak dalej – trzeba przewidzieć kilka potencjalnie niebezpiecznych sytuacji.

Co dalej ? 
Wielu prelegentów postawionych nagle przed kamerą zadaje sobie pytanie: czy utrzymywać kontakt wzrokowy z ludźmi na sali, czy z kamerą? To trudna kwestia. Na pewno ważna jest świadomość obecności kamer i odpowiednia współpraca z nimi, ale pamiętajmy, że przede wszystkim mówimy do uczestników spotkania zebranych na miejscu. Nie traktujmy więc zbyt poważnie ewentualnych zachęt realizatora wideo, aby koniecznie mówić do kamery. Dla niego najważniejszy jest optymalny materiał filmowy, który dobrze się sprawdzi przy montażu. Dla nas – niekoniecznie.

Dobry kontakt z publicznością pozwoli nam zapomnieć o stresie, natomiast bezsensowne gapienie się w zimne szkło obiektywu zazwyczaj działa dokładnie odwrotnie. Pamiętajmy, że koniec końców, to ekipa filmująca jest dla nas, a nie odwrotnie. Dobry reżyser nie ogranicza swoich aktorów. Daje im jedynie ramy, które pozwalają maksymalnie wykorzystać możliwości techniki filmowej w kontakcie z ich talentem.

Nie odpuszczamy! 
Koniec nagrania to wcale nie koniec naszej przygody z wideo. Po to staraliśmy się tak bardzo, aby w pełni skorzystać z możliwości, jakie dają współczesne multimedia. Jest to kolejny powód dla którego warto zadbać o kontakt z organizatorem realizacji wideo. Po wystąpieniu zadbajmy o to, aby otrzymać informacje kiedy i w jakiej formie będą dostępne nagrania. Dowiedzmy się również czy możemy uzyskać pliki z materiałem – znacznie ułatwi nam to umieszczenie wideo na własnej stronie w takiej formie i z takim opisem, jaki sami chcemy.

Trzeba też pamiętać, że każdy kij ma dwa końce. Nas, jako autorów naszego wystąpienia, chroni prawo autorskie, ale musimy pamiętać, że tak samo jest w przypadku realizatorów nagrania. Należy upewnić się czy bez dodatkowych licencji możemy wykorzystywać takie wideo dla własnych celów. Nawet jeśli sami w nim występujemy, to nie jest w cale takie oczywiste.

Spotkanie z kamerą to przygoda i prawdziwa szansa na to, że usłyszy i zobaczy nas znacznie więcej osób, niż mogliśmy przypuszczać. Pozostaje mi więc tylko życzyć Wam, aby tego typu okazje zdarzały się jak najczęściej, bo podstawową wiedzę o tym jak odpowiednio je wykorzystać już macie.

 

o-autorze
Piotr PESZKO

Urodziłem się w małym mieście na Podkarpaciu, tam po raz pierwszy zmuszono mnie tego, żeby zdobyć formalne wykształcenie, chociaż wolałem social learning, zbieranie puszek po napojach i przesiadywanie godzinami przed komputerem w poszukiwaniu szybszej metody na wczytanie gry z kasety do swojego Commodore 64.