Dwa lata pracy nad e-podręcznikiem to była niesamowita przygoda – Rozmowa z Krzysztofem Wojewodzicem
Przejście z „budżetówki” do struktur korporacyjnych zdarza się dość często. Pewnie równie wielu jest odważnych przedsiębiorców, którzy porzucają zorganizowane korporacje na rzecz realizacji własnych projektów. Okazuje się jednak, że są ludzie, którzy wierzą w edukacyjny sukces swojej idei tak mocno, że postanowili przeskalować go do rozmiarów narodowych i to w naszych, powiedzmy sobie szczerze, dość specyficznych warunkach.
Pamiętam Twoją iskrę w oku i pełną ekscytacji rozmowę. Spotkaliśmy się we Wrocławiu, w ogrodzie Twojego domu. Byłeś w 100% przekonany, że chcesz iść pod prąd. Sprzedać udziały w swojej firmie i zmienić polską edukację. Było warto?
KW: Oczywiście. Dwa lata pracy nad e-podręcznikiem to była niesamowita przygoda. Po pierwsze, zobaczyłem edukację z lotu ptaka – spostrzegłem ile sił oddziałuje na edukację w Polsce – firmy, samorządy, związki zawodowe, firmy technologiczne. To uczy pokory i oducza narzekania, bo dostrzegasz jakie to jest skomplikowane. Wiesz jak budowana jest polityka edukacyjna. Spotkałem wspaniałych, zaangażowanych ludzi, ale też i ograniczenia projektów unijnych. A na dłuższą metę siedzenie w jednej firmie, nawet swojej, staje się mało rozwijające.
Jestem pewny, że były momenty, kiedy żałowałeś swojej decyzji. Kiedy było najtrudniej?
Niezapomnianym przeżyciem jest udział w obradach sejmowej komisji edukacji. Chyba nigdy nie uczestniczyłem w bardziej nie-merytorycznych dyskusjach. Pytania na które tam odpowiadałem, pozbawiły mnie złudzeń, co do tego jak jest stanowione prawo w Polsce. Poziom zaangażowania posłów, ich wiedza i towarzysząca jej chęć „wykazania się” są niestety praprzyczynkiem trudnej sytuacji polskiego systemu edukacji.
Rząd to megakorporacja, która nie do końca wie jakie ma cele. Sam, zarządzając 300-osobowym zespołem i projektami za 65 milionami złotych, musiałem pisać raporty na temat: „jaką współpracę podejmiemy z Ministerstwem Edukacji Mongolii”, przez rok samodzielnie prowadziłem PR projektu, bo przedłużała się procedura naboru firmy PR-owej. Do tego, ponad rok przynosiłem codziennie swój domowy laptop, bo nie było żadnego komputera dla mnie, a dwa przetargi zostały na „wszelki wypadek” unieważnione. Przez to czasem brakowało czasu na priorytety. Mówiąc o megakorporacji, mam też na myśli fakt, że masz kilku przełożonych, którzy nie zawsze wiedzą co jest najistotniejsze w tym momencie. Oczywiście, że były momenty, że potrzeba było dużo dystansu w pracy. Ale czy znasz pracę gdzie nie ma trudnych decyzji? – nauczyciel codziennie ma niemniej stresu.
Nie jesteś szefem projektu ePodręczników od…?
…połowy lutego, ale odbierałem urlop do końca marca.
Rozumiem, że zgodnie z panującymi zasadami zrezygnowałeś sam. Dlaczego?
Nie zgadzałem się ze sposobem wdrażania projektu Darmowego Podręcznika. W moim przekonaniu, tworzenie papierowego elementarza, to cywilizacyjny krok wstecz. Nie po to wydajemy 50 milionów złotych na projekt Cyfrowych Podręczników, aby równolegle, za kolejne dziesiątki milionów drukować papierowe Elementarze.
Obstawałem za tym by wdrożyć darmowy podręcznik rok później, przez co uniknęlibyśmy podwójnego finansowania z podatków treści dla dzieci (e-podręcznika i darmowego podręcznika). Od udostępnienia Elementarza na stronach MEN, jest jeszcze daleka droga do tego, by zmiana wydarzyła się przy na tablicy tablicach w trzynastu tysiącach podstawówek.
Co najgorsze, Darmowy Podręcznik spłyca dyskusję o edukacji do pytania o czcionki na okładce, podczas gdy oświata wymaga dużo głębszej dyskusji. Powinniśmy rozmawiać o nauce programowania, kreatywności i przedsiębiorczości, od najmłodszych lat, jeśli Polska ma być czymś więcej niż centrum outsourcingowym Europy.
Centrum outsourcingowe, to nienajgorsza opcja. Duże korporacje mają obok siebie zaskakująco dobrze zbudowaną społeczność startupów. Taki komensalizm, jak rekin i podnawki, ale wracając do narodowej edukacji.
Nie mam nic przeciwko BPO w Polsce, ale chcę by polskie startupy przeradzały się w międzynarodowe koncerny. A to możliwe jest tylko dzięki innowacjom. To jest możliwe nie tylko w USA i Korei. Skype powstał w Estonii…
Wracając do tematu, co dzieje się dalej w projekcie e-podręczniki?
Projekt cyfrowych podręczników jest kontynuowany, a cele niezmienione. Powstają podręczniki multimedialne do 14 przedmiotów, do wszystkich etapów nauczania. Wszystko ma być na różne systemy operacyjne i przeglądarki, na licencji umożliwiającej komercyjne rozwijanie oprogramowania i treści. Ciekawą inicjatywą jest możliwość dodania materiałów przez internautów, w którą może zechcą włączyć się czytelnicy bloga: wikipodreczniki.pl
To, że mają powstać, to wiemy. Z mojej perspektywy potrzeba tam (niezależnie od płci) kogoś z jajami. Osoby mającej wizję, determinację i siłę do realizowania. Jak oceniasz aktualne zamieszanie?
Jednym z naszych osiągnięć, było zbudowanie silnego zespołu. Cały team e-podręcznika to doświadczeni redaktorzy zarządzający z wydawnictw lub Superbelfrzy (w tym Jacek Ścibor). Na stanowisku kierownika projektu zastąpiła mnie dr Marlena Plebańska – świetna specjalistka od e-learningu. Jesteśmy w kontakcie i często rozmawiamy o projekcie.
Nie jesteś zły na całą tą sytuację? Ja wychodziłbym z siebie, gdybym zostawił swój startup, który odnosi sukcesy, zostawił ukochane miasto i na sam koniec został odsunięty od realizowania projektu, o który tyle na początku walczyłem.
Ten projekt na pewno jest ważny i przełomowy, ale mamy rok wyborczy i pewne zmiany były nieuniknione. Ważne, że projekt jest realizowany. Ja z drugiej strony nie narzekam na brak propozycji, zarówno założenia nowego biznesu, jak i realizacji istniejących projektów. Mam nadzieję, że udało mi się coś dobrego dla edukacji zrobić…
Czy po odejściu z projektu zmieniły się Twoje poglądy na MEN lub cyfryzację?
Nadal uważam, że Cyfrowa Szkoła, to dopiero początek transformacji metodyki nauczania. I że zmiana musi dokonać się poprzez nauczycieli. Obecnie tylko około kilka procent szkół jest przygotowanych sprzętowo do wprowadzenia e-podręczników, czyli posiada dobrze skonfigurowaną sieć WiFi i minimum jedną pracownia mobilną.
W USA widać włączenie do edukacji gamifikacji, b-learningu (Khan Academy). Szkoły są masowo podłączane do światłowodów (ConnectED), nauczyciele dostają sprzęt i szkolenia. Polskie 15-latki dobrze zdają testy PISA, a jednocześnie jesteśmy w ogonie innowacyjności. Potrzeba większej indywidualizacji i przede wszystkim – rozbudzania motywacji wewnętrznej młodych Polaków. Być może polską szkołę prędzej zmienią Superbelfrzy, niż projekty unijne.
Z tego, co wiem po odejściu z MEN potrzebowałeś odreagować. Opowiedz jak spędziłeś ostatnie 2 miesiące?
Odpoczywałem – uczyłem się pływać na kitesurfingu, nurkowałem, żeglowałem. Napisałem też drugi rozdział mojego doktoratu, nt. strategicznego zarządzania otwartymi zasobami edukacyjnymi. Jestem bardzo zadowolony z przerwy w pracy.
Wypoczęty, wybawiony, zrelaksowany. Znając Ciebie, masz przed sobą jakieś spore wyzwanie.
Jak zobaczyłem ogłoszenie, na blogu prof. Rybińskiego, pomyślałem, że nareszcie polska uczelnia chce osadzić e-learning jako część swojej strategii. Uczelnia Vistula ma w tym szczególnie ważny interes, gdyż ma około 40% studentów zagranicznych. Największy odsetek wśród polskich uczelni. Mamy na razie niewiele przykładów dobrego nauczania na odległość wśród uniwersytetów. Żadna z Polskich uczelni nie jest na Courserze, edX, czy iTunesU. Cel wyznaczony przez Rektora oraz właścicieli są bardzo ambitne. Mam nadzieję, że nasz zespół da radę im sprostać.
Urodziłem się w małym mieście na Podkarpaciu, tam po raz pierwszy zmuszono mnie tego, żeby zdobyć formalne wykształcenie, chociaż wolałem social learning, zbieranie puszek po napojach i przesiadywanie godzinami przed komputerem w poszukiwaniu szybszej metody na wczytanie gry z kasety do swojego Commodore 64.