Edukacja Gangnam Style, czyli jak to robią w Korei Południowej
Korea Południowa budzi różne emocje u obcokrajowców. Jedni kojarzą ja od razu z konfliktem na Półwyspie Koreańskim, drudzy nawet z jedzeniem psiego mięsa. Niewielu z nas jest świadomym tamtejszego systemu edukacji, a ściślej mówiąc prawdziwego jego oblicza. Według PISA, czyli Programu Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów, koreański system edukacji jest jednym z najlepszych na świecie. Jednocześnie to właśnie tam władze przekazują największe kwoty na rozwój oświaty.
Wydawać się może, że koreańska edukacja jest bardzo rozwinięta, bez zarzutów. Poziom może i został osiągnięty, ale jakim kosztem? Sami Koreańczycy nazywają to szkolne szaleństwo epidemią. Do wyścigu szczurów stają już dwu- lub trzylatkowie, młodzież nie zwalnia tempa nawet w wakacje, co wielokrotnie kończy się samobójstwami (!).
W Korei Południowej priorytety stanowią tradycja i dyscyplina. Kiedy w rodzinie przychodzi na świat dziecko, rodzice dość na poważnie traktują obowiązek wychowania i zapewnienia nauki jaki stoi przed nimi. Teoretycznie struktura koreańskiego szkolnictwa jest całkiem podobna do polskiego, ale tylko ta część “oficjalna”. Maluch ma 3 lata, kiedy rodzice decydują czy zostaje w domu czy zostanie zapisany do przedszkola. Zazwyczaj wybierają tę drugą opcję. Instytucje te zapewniają zazwyczaj posiłki, a także autobus szkolny. Typowy wiek tamtejszych przedszkolaków to od 3 do 6 lat.
Później system edukacji opiera się na schemacie 6-3-3-4+2 (podobny do japońskiego), czyli na początku sześć lat szkoły podstawowej (dzieci w wieku 6-11 lat), w której program obejmuje etykę, język koreański, matematykę, nauki przyrodnicze, naukę o społeczeństwie, plastykę, muzykę, zajęcia praktyczno-techniczne i wychowanie fizyczne. Następnie trzy lata gimnazjum (12-14 lat) oraz trzy lata szkoły średniej (15-17 lat).
Tak jak w Polsce wyróżnia się licea i technika, także profilowane. Właśnie na tym poziomie zaczyna się istny szkolny koszmar. Średnia czasu poświęconego nauce wynosi od 11 do nawet 16 godzin dziennie. Przeciętny 16-latek śpi max. 2-3 godziny w ciągu doby. Pod koniec liceum uczniowie przystępują do egzaminu, swego rodzaju odpowiednika polskiej matury. Przygotowania do niego zaczynają się już w połowie gimnazjum, a czasem nawet wcześniej. Rodzice posyłają swoje pociechy na dodatkowe kursy, a także do szkół wieczorowych. Sprawia to, że dzień nastolatka wygląda w ten sposób: od 9 do 15 zajęcia w szkole, później dodatkowe szkolne zajęcia do ok. 18, powrót do domu i szybki posiłek, od 19 do 22 lekcje w szkole wieczorowej, powrót do domu i odrabianie podwójnej ilości pracy domowej. Wielokrotnie uczęszczają na zajęcia do szkoły także w soboty. Nierzadko znacząco odbija się to na zdrowiu młodzieży, zarówno fizycznym jak i psychicznym. Wszystko to po to, aby za wszelką cenę zdać egzamin.Mimo takich wielkich przygotowań, wieloletniej nauki, duża część uczniów popełnia samobójstwa sądząc, że zmarnowali pieniądze rodziców, a także swoją przyszłość.Rodzice odpuszczają dopiero po dostaniu się na studia. Nastaje wtedy czas pełen zabaw, szaleństwa. Profesorowie narzekają, że studenci nie przykładają się do nauki, ale czemu się dziwić po tylu latach tak ciężkiej pracy? W czasie studiów dochodzą także: 2-letnia obowiązkowa służba wojskowa dla mężczyzn, podróżowanie (tzw. “travel and work”) i prace dorywcze.
Podsumowując, dorastanie w Korei Południowej z pewnością nie należy do najłatwiejszych. O tym systemie szkolnictwa można by jeszcze wiele napisać. Mimo wad, przerażających często skutków, są także dobre strony takiego wychowania. Młodzi Koreańczycy uczą się obowiązkowości, są ambitni, mają określone zasady, cele, wiedzą, że ciężka praca jest niezbędna do osiągnięcia czegoś. Niemniej jednak młodzież wychowana przez tzw. “matki-tygrysice” jest także bardzo wesoła, przyjazna. Cechuje ich wysoka kultura osobista, samokontrola i dyscyplina.
Iga Kudelska – 16-letnia uczennica olsztyńskiego liceum. Od paru lat interesuje się kulturą Japonii i Korei Południowej. Uwielbia kino, język angielski i muzykę, szczególnie szeroko pojęty rock, indie, elektroniczną. Lubi się uczyć nowych rzeczy. Ceni inteligentnych ludzi, którzy mają coś ciekawego do powiedzenia. Strasznie dużo i szybko gada, ale zazwyczaj z sensem.
Urodziłem się w małym mieście na Podkarpaciu, tam po raz pierwszy zmuszono mnie tego, żeby zdobyć formalne wykształcenie, chociaż wolałem social learning, zbieranie puszek po napojach i przesiadywanie godzinami przed komputerem w poszukiwaniu szybszej metody na wczytanie gry z kasety do swojego Commodore 64.