NA SKRÓTY
Piotr Peszko
+48 605 570 195
ppeszko@gmail.com

Fakty i mity polskiej oświaty. Część 2: Iluzoryczna moc rankingów

Fakty i mity polskiej oświaty. Część 2: Iluzoryczna moc rankingów

11 maja 2011

Każdy rodzic chciałby, aby jego dziecko uczęszczało do dobrej szkoły. Rzecz zupełnie zrozumiała, pozostaje zatem kwestia ustalenia, która szkoła jest dobra. Czy ta, której uczniowie osiągają wysokie wyniki w egzaminach zewnętrznych? Czy może ta,która zajmuje punktowane miejsca w rankingach publikowanych przez środku masowego przekazu? A może jest jakiś magiczny wzór pozwalający zmierzyć jakość pracy szkoły?

Niestety, pomimo trywialnego pytania, nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Jak zatem budowana jest opinia o szkole? Otóż istnieją generalnie 3 sposoby:


1.Obiegowa opinia o szkole
Marketing szeptany ma wielką moc! Rodzice i środowisko lokalne postrzegają szkołę oczami uczniów. Opinie te są wyjątkowo subiektywne, ale mają wielką moc. Uczeń opowiadając w domu o wydarzeniach w szkole, buduje jej obraz w świadomości swoich rodziców. Konfrontacja owych opowieści i rzeczywistości następuję zazwyczaj podczas wizyt rodziców szkole. Uśmiechnięty, życzliwy i kompetentny wychowawca jest gwarancją pozytywnego odbioru szkoły przez rodziców. Choć…bywa różnie. Sam pamiętam spotkanie z wychowawcą mojego syna, w drugiej bodaj klasie gimnazjum. Spotkanie trwało ok 7 minut, a ja przygotowywałem się do niego prawie 40 minut! Musze powiedzieć, że obraz szkoły mojego syna znacznie stracił w moich oczach…

2. Magiczna moc średniej
Równie karkołomne jak często spotykane jest budowanie wizerunku szkoły w oparciu o jakże iluzoryczną średnią. Wszyscy czynią to jednak chętnie, zapominać o tym, że uzyskany wynik wcale nie świadczy o jakości pracy szkoły. Wszak można policzyć średnią wagę słonia i mrówki, tylko jakie wnioski można wyciągnąć z takiego sposobu myślenia?? Czy informacja, że średnia waga zwierząt wynosi 2 tony ma jakąkolwiek wartość? Czy zatem otrzymana w taki sposób informacja rzeczywiście pozwala ocenić pracę szkoły? Oczywiście, że nie, ale łatwość uzyskania takich danych przesłania często logiczne myślenie.


3. Słupki rankingów
Co roku środki masowego przekazu prześcigają się w publikowaniu rankingów najlepszych szkół. Przyjęte kryteria z pozoru zdają się odzwierciedlać jakość pracy szkoły, bowiem często biorą pod uwagę wyniki matury na poziomie podstawowym i rozszerzonym, opinię o szkole nauczycieli akademickich oraz sukcesy uczniów w olimpiadach przedmiotowych.
Czy faktycznie powstają rankingi najlepszych szkół? Uważam, że zdecydowanie nie! Nie wystarczy bowiem poddać analizie podane wyżej kryteria. Należy spojrzeć na pracę szkoły uwzględniając bardzo szeroki kontekst: uwarunkowania środowiskowo-rodzinne, wynik egzaminu gimnazjalnego, zdolności ucznia, korepetycje, itd.

Analizując wyniki poszczególnych szkół należy również zastanowić się, czy wyniki szkoły mającej 60 uczniów, są porównywalne z wynikami szkoły, w której uczy się 200 uczniów? I wreszcie co ze szkołami, gdzie uczęszczają uczniowie, którzy otrzymali nie najwyższe wyniki na egzaminie gimnazjalnym? Wszak szkoły te, nie mają szansy znaleźć się w takich rankingach. Czy oznacza to, że źle pracują? Że nauczyciele nie wywiązują się rzetelnie ze swoich obowiązków?? Nic bardziej mylnego! Nauczyciele mogą wkładać tam dużo więcej wysiłku niż ich koledzy w „renomowanych” liceach, gdzie uczęszczają zdolniejsi uczniowie, wspierani często kilkoma korepetycjami w tygodniu.

Skoro zatem nie można realnie i rzetelnie ocenić pracy szkoły, może należy zaprzestać publikacji podobnych rankingów? Zapewne to wyjątkowo pobożne życzenie, bo presja środowiska i rodziców jest zbyt duża. Czytając publikowane zestawienia nikt w istocie nie zastanawia się nad metodologią owych rankingów. A szkoda, odnoszę bowiem wrażenie, że wiele szkół jest bardzo krzywdzonych przez te publikacje.

zdjęcie: okcareertech 


 

Roman Lorens: Edukator, nauczyciel, praktyk, autor przewodnika Nowe Technologie w Edukacji, redaktor prowadzący miesięcznika Asystent Dyrektora Szkoły.
""
1
Previous
Next
o-autorze
Piotr PESZKO

Urodziłem się w małym mieście na Podkarpaciu, tam po raz pierwszy zmuszono mnie tego, żeby zdobyć formalne wykształcenie, chociaż wolałem social learning, zbieranie puszek po napojach i przesiadywanie godzinami przed komputerem w poszukiwaniu szybszej metody na wczytanie gry z kasety do swojego Commodore 64.