NA SKRÓTY
Piotr Peszko
+48 605 570 195
ppeszko@gmail.com

Co się stało z motywacją nauczycieli?

Co się stało z motywacją nauczycieli?

21 września 2010

Jesień się zbliża, deszcze padają, temperatura stanowczo za niska na spacerowanie bez swetra no i zaczęła się szkoła. Wniosek – mamy idealny czas sprzyjający różnym infekcjom mózgu, które niechybnie prowadzą do edukacyjnej hipotermii.

Celem wprowadzenia do tematu zacznijmy od hipotermii właściwej. Sprawa jest prosta, jeśli wystawimy nasz organizm na działanie chłodu to biedaczek nie wyrabia z ogrzewaniem i zaczyna się cała seria naturalnych działań obronnych rozpoczynających się od drżenia, bólu, następnie niepokoju. Później następuje utrata poczucia czasu, utrata świadomości, nienormalne zachowania, bełkotanie, a potem… utraty świadomości.

Dalsze obniżanie temperatury nie ma sensu jeśli delikwent ma przeżyć chyba, że chce podzielić los Jamesa Bedforda (czy podobno Disney’a).

No i jak ta hipoetermia ma się do edukacji. Otóż po różnych spotkaniach ze studentami, nauczycielami-świeżakami i nauczycielami już lekko zalatującymi dojrzałością (niestety do najdorodniejszych „eksponatów” się nie dopchałem) myślę sobie tak:

  1. Nie chce mi się wierzyć, że wybrali zawód nauczyciela dlatego, że liczyli na zawrotną karierę i niebotyczne zyski.  Część po prostu kocha uczyć i ktoś przekazał im wartości mówiące, że edukacja to dobro (sic!) samo w sobie.
    Reszta wybrała swój zawód, bo trzeba było skończyć studia, bo znajomy mógł załatwić, bo lubieli pójść po najmniejszej linii oporu itd. podobnie jak w innych zawodach.
  2. W momencie, kiedy kończyli studia mieli głowy pełne żywych pomysłów i gorączki związanej z ich realizacją. Jestem w stanie się założyć, że w wielu wypadkach temperaturę ciała mieli znacznie powyżej 36,6. Znam kilku, którym stan podgorączkowy się utrzymuje już chwilę, znam też takich co trzymają 36,6 znosząc z dumą szkolne infekcje i ustawodawcze biegunki.
  3. Rozumiem, że w momencie, kiedy opuścili mury uczelni wyższych, które wspaniale wykształciły ich do wykonywania zawodu nauczyciela wpadli do bardzo zimnej wody połączonej z wietrzną pogodą. Większość nie ocknęła się w porę i są gdzieś pomiędzy „chciałbym żeby było lepiej”,  a  „machać mi się kończynami nie chce”. Poszkodowani przez system edukacji nie zorientowali się w odpowiednim momencie co się dzieje, a teraz mają mocno wychłodzone komórki, potrzebują mniej tlenu, mniej substancji ożywczych, ale nie jest im najgorzej.
  4. Na wstępnym etapie hipotermii edukacyjnej jeszcze poszkodowani coś działają, krytycznym staje się mianowanie/dyplomowanie itp. popadanie w brak aktywności.

Piszę o tym, dlatego, że coraz częściej pisanie o polskiej edukacji na dowolnym poziomie to mówienie o możliwościach i potencjale, albo analizowanie miejsca w rankingu krajów Europy. Okazuje się, że mamy zdolnych nauczycieli, ciekawe projekty, dobre miejsca w rankingach… aż tu nagle (!) pojawiają się problemy, które nie pozwalają na dalszą realizację, przekazanie dobrych praktyk, albo skalowalność.
Morał z tego taki, że stada inteligentnych i chętnych do działania „młodych gniewnych” zachowują się dzisiaj trochę jak bezkręgowce, które w niesprzyjających warunkach środowiska przyjęły formę utajonego życia „starych wkurwionych”.

""
1
Previous
Next
o-autorze
Piotr PESZKO

Urodziłem się w małym mieście na Podkarpaciu, tam po raz pierwszy zmuszono mnie tego, żeby zdobyć formalne wykształcenie, chociaż wolałem social learning, zbieranie puszek po napojach i przesiadywanie godzinami przed komputerem w poszukiwaniu szybszej metody na wczytanie gry z kasety do swojego Commodore 64.